“Sierżant Rock i armia trupów” – Bruce Campbell/Eduardo Risso. 

Jako chłopak wychowany na zombiakach George’a Romero,  “Opowieściach z krypty”, a później także serii filmów Evil Dead, w których główną rolę grał doskonały Bruce Campbell, nie mogłem przejść obok tego tytułu obojętnie. I nie bez powodu wspominam tu akurat odtwórcę roli najoryginalniejszego sprzedawcę marketowego – Asha, ponieważ to właśnie Bruce Campbell odpowiada w tej historii za scenariusz! 

Zresztą umówmy się, jaki fan grozy nie zwróci swych oczu na ten tytuł? “Sierżant Rock i armia trupów” to kwintesencja amerykańskiego wojennego patosu i wizualna uczta dla osób, które tak jak ja, ubóstwiają, chociażby “Kompanię braci” czy “Szeregowca Ryana”. Tutaj mamy oczywiście inną bazę, bo głównymi przeciwnikami oprócz Nazistów są żywe trupy, ale formuła zdecydowanie została zachowana i komiks ocieka wręcz bohaterstwem i aktami ocierającymi się o samo destrukcję, które tak dobrze znamy z filmów czy książek rodem ze Stanów Zjednoczonych.  

Niemcy przegrywają wojnę, są pod ścianą, a Hitler nie jest w stanie się z tym pogodzić i żąda od swoich oficerów właściwie niemożliwego. Chce wygrać za wszelką cenę i nie cofnie się przed niczym, aby zniszczyć aliantów. Jako że wszelkie “normalne” środki już zawiodły, jeden z jego najbliższych współpracowników, a także osobisty lekarz Doktor Morell tworzy pewne serum, dzięki któremu polegli naziole mogą wrócić do życia i oczywiście na pole walki. Taka opcja zdecydowanie powinna przechylić szalę zwycięstwa, bo jak wszyscy wiemy, wojny najczęściej przegrywa się właśnie przez brak któregoś z zasobów. Ten ludzki jest wyjątkowo cenny, a jak dojdzie do tego fakt, że nie potrzebuje spać, jeść i odpoczywać — wojna światowa może i zakończy się szybko, ale w tej sytuacji wygrany może być tylko jeden… 

Sierżant Rock i jego Easy Company dostają konkretne zadanie — znaleźć i zlikwidować szalonego doktorka, a przy okazji także Fuhrera, bo to on przecież pociąga finalnie za wszystkie sznurki. 

I tu zaczyna się przygoda! Chłopcy dostają nowe zabawki, wszelkie pozwolenia i zaplecze, i wyruszają do ogarniętej wojną Europy. Kolejne kilkadziesiąt stron, to obrazy rzezi i makabry, głównie zombiaków Hitlera. Jeśli szukacie komiksu typowo rozrywkowego, gdzie historia jest prosta i krwawa, “Sierżant Rock i armia trupów” sprawi wam wiele frajdy podczas lektury. Campbell doskonale wie, jak bawić się konwencją i wyciąga z niej to, co najlepsze. Mimo że komiks jest dość krótki, to jego zakończenie jest zdecydowanie otwarte, co pozwala nam mieć nadzieję na kolejne przygody nieustraszonego żołnierza i jego kompanów.  

Uroku temu tytułowi dodaje ciekawa i dynamiczna kreska Eduardo Risso, który świetnie dogadał się z Campbellem co do wizualizacji konkretnych scen i doskonale wychodzi mu obrazowanie totalnego chaosu i rozwałki, jaką serwują Nazistom i żywym trupom nasi dzielni amerykańcy wojacy. Dodatkowym smaczkiem są także bardzo klimatyczne okładki kolejnych zeszytów zebranych w tym albumie, stylizowane na plakaty wojskowe zachęcające do wstąpienia w szeregi pogromców zombie. Żałuję, że ta historia jest tak krótka, bo z chęcią poczytałbym więcej w tym klimacie i może nawet chciałbym nieco głębi i plot twistów, jakiejś zmiany stron w konflikcie czy też czegokolwiek co pójdzie “nie tak jak planowano”. Ale być może to wszystko dopiero przed nami, liczę bowiem na to, że to nie ostatnie spotkanie z tymi bohaterami!