Rok 1997 pamiętamy głównie przez pryzmat powodzi stulecia, która nawiedziła nasz kraj. Na potrzeby swej najnowszej powieści, Andrzej Wardziak zmodyfikował nieco jej bieg i podczas akcji książki nieuchronnie zbliża się ona do Warszawy, a tym samym także do Łomianek – rodzinnej miejscowości głównego bohatera powieści “Głębia”. 

Kamil jest pozornie zwyczajnym nastolatkiem – planującym studia, imprezującym i po uszy zakochanym w swojej dziewczynie, Asi. Nie ma wielu kumpli, ale może liczyć na szczerą przyjaźń szkolnego kolegi – Kuby. Chłopak mimo młodego wieku, przeżył już całkiem sporo ciężkich chwil i doświadczył tych najsmutniejszych dla ludzi momentów. Najpierw utrata ojca, a później młodszej siostry Agnieszki, odcisnęły na nim swoje piętno. Ojciec zginął i to temat niejako zamknięty, natomiast Agnieszka wyszła kilka lat temu na spotkanie z przyjaciółką Martą, i ślad po niej zaginął. Wszyscy mniej lub bardziej pogodzili się już z tragedią, niestety Kamil nie jest w stanie przejść nad tym do porządku dziennego, cały czas próbując w jakiś sposób szukać siostry i analizować wszelkie poszlaki, które mogą doprowadzić go do odnalezienia lub przynajmniej rozwikłania zagadki jej zniknięcia. I tu się na chwilę zatrzymajmy, bo właśnie wokół tajemnicy związanej z Agnieszką zawiązuje się trzon tej historii. Można powiedzieć, że wydarzenie to jest katalizatorem wielu późniejszych działań i zachowań jej brata, i w sumie nie ma w tym nic dziwnego, bo to w końcu rodzeństwo, a jak powszechnie wiadomo, więzi między bratem a siostrą potrafią być naprawdę silne. 

Podczas jednej ze swoich wypraw, Kamil trafia do pozornie opuszczonego domu, gdzie poznaje człowieka, którego wiedza i zaangażowanie pozwoli odkryć w sobie na nowo pełnię chęci i sił w poszukiwania siostry. Bo mimo, że chłopak nigdy się nie poddał, to przez to, że powoli wyczerpywały się jego możliwości stawał się coraz bardziej pogodzony z losem. Teraz natomiast, otworzyła się przed nim zupełnie nowa ścieżka i dała mu solidnego kopa do działania.  

Historia opisana w “Głębi” prowadzona jest niejako dwutorowo. Życie Kamila, szkoła, plany związane z przyszłością i generalnie całokształt tego co robi na co dzień to jedno, natomiast to, co dzieje się w jego głowie, to drugie. Autor prowadzi akcję w dobrym tempie, dozując nam tajemnice i mieszając cięższy klimat z momentami nawet powieścią młodzieżową. Ale nie dajcie się zwieść, to nie jest prosta historia, a elementów grozy w niej nie brakuje. I to grozy przeróżnej. Od tej klasycznej, czyli czegoś co czai się w odmętach ciągle wzbierającej Wisły, aż po tę, która mnie osobiście kręci najmocniej…  

Należę do ludzi, którzy prawie niczego się nie boją, ale od wielu lat szukam i próbuję wszelakich smaków horroru mając nadzieję, że w końcu znajdzie się coś, co mnie przerazi do szpiku kości. Póki co się nie udało, ale za to są tematy, który wywołują gęsią skórkę oraz ciarki podczas lektury. I takie właśnie przyjemne mrowienie czułem podczas czytania ostatnich stron “Głębi”. Co prawda domyślałem się pewnych rozwiązań, autorowi udało się jednak mnie nieco zaskoczyć, sprowadzając akcję finału i wyjaśnienia całej historii do właśnie tego, co uwielbiam w literaturze czy filmie tego gatunku. Idealnym przykładem dla zobrazowania jakości i stylu tej książki, mogą być filmy M. Nighta Shyamalana, który stosuje w swojej twórczości podobne zabiegi do wprowadzonego tutaj przez Andrzeja Wardziaka. Czyli w skrócie – finał ma wywalić wszystko do góry nogami i spowodować, że spojrzycie na książkę z totalnie innej perspektywy, odstawiając na bok swoje dotychczasowe przemyślenia, a zastępując je, na początku donośnym “wow”, a nieco później cofając się do początku całej historii i rozpoczynając analizę jeszcze raz, będąc wzbogaconym o to wszystko co okazało się później… 

I to jest chyba największa wartość “Głębi”. Kiedy już zejdzie wam z policzków szkarłat zawstydzenia po tym jak autor tak dobrze sobie z wami pogrywał, jest duża szansa na to, że stwierdzicie, iż taki sposób pisania i przekazywania pewnych poważnych problemów, to jest coś czego chcielibyście doświadczać więcej i częściej. I tu wypadałoby wspomnieć nieco o tytule powieści. Słowo “Głębia” bowiem może, a nawet powinno być tutaj odbierane wielorako. Od najprostszej interpretacji, czyli wody i powodzi, poprzez zupełnie odjechane psychoanalizy, aż po całokształt opisanych wydarzeń, tego wszystkiego co przytrafiło się Kamilowi i jego rodzinie oraz ile różnych poziomów egzystencji obejmować może tragedia. A jak wejdziecie w tę głębię należycie mocno, to dojdziecie do jeszcze jednego wniosku, i to właśnie on powinien was dopiero solidnie przerazić.