Neil Gaiman – „Szkło, śnieg i jabłka oraz inne historie”.

Graficzne adaptacje opowiadań czy powieści, to żadna nowość. Jednak rzadko spotykam się z tak wizualnie fenomenalną transformacją słów w obrazy. „Szkło” to zbiór trzech opowiadań pierwotnie stworzonych w niesamowitej wyobraźni Neila Gaimana, którego chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Projekt ten to efekt ciężkiej pracy i połączonych sił Neila z Colleen Doran („Trollowy most” oraz tytułowe „Szkło, śnieg i jabłka”),  oraz Fabia Moona i Gabriela Ba („Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach”).

Każda z tych trzech krótkich powieści graficznych jest kompletnie odmienna od pozostałych. Nie tylko wizualnie, ale również tematycznie. Trzymają one jednak równy, bardzo wysoki poziom i dzięki temu cały zbiór jest naprawdę godny polecenia i przeczytania. Ciężko wybrać tę „naj”, bo jako fan grozy, weirdu i szeroko pojętej fantastyki, chyba wszystkie opowiadania wsadziłbym na samą górę podium.

„Trollowy most” to historia spokojna, oniryczna, taka „zamazana” – zarówno poprzez zabiegi Gaimana, czyli niespieszną akcję, dużo melancholii, ciszy i postrzegania przez głównego bohatera zmieniającego się na jego oczach świata, ale i graficznie – Colleen postawiła na mezalians szerokich, niekończących się, rozmytych na brzegach kadrów oraz klasycznych ramek, dokładnie tam gdzie historia ich wymagała. Ale to właśnie to rozproszenie poszczególnych kadrów, brak ostrości, niedopowiedzenia koloru – to tworzy tę opowieść i jej klimat. A co do samej historii… „Trollowy most” opowiada o dojrzewaniu, przeżywaniu i o tym jak widzimy siebie i otaczający nas świat w trakcie naszego życia. Wątek fantastyczny w postaci trolla, jest tu niesamowicie silny i jest motorem działań głównego bohatera, którego życiowe zawirowania i pewien rodzaj sentymentu czy też może przeznaczenia, co jakiś czas prowadzą do pewnego tajemniczego, prastarego mostu zbudowanego pośrodku zielonych pól. Odbywa on tam rozmowy o śmierci, podejmuje decyzje i w moim odczuciu, całe jego życie i ścieżki które obrał, tak czy siak muszą przyprowadzić go w miejsce które odkrył dawno temu, podczas pewnego upalnego lata. Poznał tam także pewne biedne, odrzucone i zapomniane stworzenie, z którym jak się później okaże – ma więcej wspólnego niż mógł się spodziewać.

„Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach” – kosmos. I dosłownie i w przenośni. O ile w pierwszym komiksie mieliśmy stonowane, klimatyczne, nieco „ślamazarne” kolory, o tyle tutaj od pierwszego kadru atakuje nas feeria barw, muzyki, chaosu, niepewności głównego bohatera, który mimo szczerych chęci nie potrafi wczuć się w rolę amanta i imprezowicza. Vic i Enn to dwaj młodzi chłopcy, uczniowie męskiej szkoły w Londynie. Vic to dusza towarzystwa, odważny, przebojowy i przystojny, który nie ma żadnych oporów we flirtowaniu i korzystaniu z życia. Z kolei Enn to jego dokładne przeciwieństwo – cichy, spokojny, niepewny. I jak to w życiu bywa – są najlepszymi kumplami (dlaczego tak jest? Mnie nie pytajcie…). Pewnego dnia, koleżanka Vica wspomniała mu o prywatce, chłopak złapał więc w jedną rękę butelkę wina, w drugą kumpla i dalej w miasto!

Po krótkich poszukiwaniach, prowadzeni coraz głośniejszymi odgłosami zabawy i muzyki, chłopcy trafiają do pewnego domu, który zdaje się być spełnieniem ich marzeń. Mnóstwo dziewczyn i alkoholu, to przecież mieszanka idealna, z której musi wyjść coś przyjemnego i szalonego.

Vic szybko łapie kontakt z najładniejszą dziewczyną i znika w odmętach domu, natomiast Enn obserwuje i rozmawia z kilkoma imprezowiczkami – jednak rozmowy te dalekie są od normalnych. Chłopak szybko orientuje się, że coś jest tu mocno nie tak…

„Jak rozmawiać…” to mieszanka science fiction i weirdu. Koktajl emocji, dziwnych wyrazów twarzy podczas lektury i bolących od jaskrawych kolorów oczu. Całkiem fajne przeżycie – polecam 😊.

„Szkło, śnieg i jabłka” to z kolei wariacja o historii Snieżki. Graficznie powalająca, treścią ciut mniej, chociaż nadal jest bardzo dobrze. Zarówno Gaiman jak i Doran, którzy wspólnymi siłami stworzyli tę opowieść, są wielkimi fanami twórczości Harry’ego Clarke’a – i to zdecydowanie widać. Ja nazwałbym ten rodzaj rysunku „arturiańskim”, bo bardziej niż z baśnią o Królewnie Snieżce, kojarzy mi się z „Mgłami Avalonu” czy legendami o Królu Arturze. Tutaj także, podobnie jak w „Trollowym moście”, graficzka postawiła na wymieszanie ramek z grafikami wychodzącymi poza kadr, przelewającymi się między stronami, nieograniczonymi kompletnie niczym. Z tym, że tutaj jest dużo mroczniej, ciemniej, upiorniej. Jest to bowiem historia Snieżki dla dorosłych. Opowiedziana z perspektywy królowej, która jednak nie jest zła, a stara się chronić ukochanych i poddanych właśnie przed demoniczną pasierbicą. Namiętność miesza się tu z brutalnością, dostajemy sporą porcję grozy w różnych postaciach – od samej Śnieżki – która w tej interpretacji nie ma nic wspólnego z dobrem i czystością, po dziwne stwory zamieszkujące królewskie lasy, i kilka brutalnych scen. Całość zaskakująco dobrze się spina, i mimo że każdy z nas zna pierwowzór, to taka odświeżona wersja z jakże odmienną perspektywą opowiadającej ją, wchodzi bardzo dobrze i myślę, że może się podobać.

Jeśli ktoś z Was jeszcze nie poznał twórczości Neila Gaimana a ma to w planach, to lektura „Szkła, śniegu, jabłek oraz innych historii” zdecydowanie powinna przyspieszyć ten proces. Widać tu bowiem niczym nieskrępowaną, przeogromną wyobraźnię pisarza i scenarzysty, umiejętnie i z wielką dbałością o szczegóły obleczoną w kadry i barwy. Zdecydowanie polecam.