Hellblazer – wzlot i upadek.
Po siedmiu tomiszczach w których zawarte są przygody Johna Constantine’a, autorstwa Delano, Ellisa, Ennisa i Azzarello, Egmont obdarował nas zdecydowanie cieńszym, ale równie ładnie i solidnie wydanym runem Toma Taylora. „Wzlot i upadek” ma bowiem zaledwie nieco ponad 150 stron, ale moim zdaniem wnosi całkiem sporo do historii tytułowego Hellblazera, aroganckiego, butnego, pewnego siebie, i swoich nadnaturalnych zdolności, nikogo nie bojącego się detektywa od spraw niemożliwych. Bardzo przyjemna kreska Daricka Robertsona idealnie pasuje do tej krótkiej, ale bardzo treściwej opowieści. Zaczyna się jak u Hitchcocka – trzęsieniem ziemi? No nie, ale wyobraźcie sobie, że z nieba spadają dziwne postaci ze skrzydłami, które potem ktoś brutalnie odcina i kradnie…
John oczywiście wplątuje się po uszy w akcję i stara się rozpracować sprawcę całego zamieszania. Ta sprawa dotyczy bowiem Constantine’a jak chyba żadna poprzednia. Właściwie jest z nią nierozerwalnie połączony, a morderca doskonale o tym wie, i nie waha się używać tego faktu przeciwko naszemu bohaterowi.
Jak to zwykle bywa w przypadku Hellblazera – tak i tym razem akcja gna na łeb, na szyję, scenarzysta nie bierze jeńców, pojawia się cała plejada złoczyńców, z demonami i Szatanem na czele, ale za największy plus „Wzlotu i upadku” uznaję to, że twórcy dołożyli kolejny, bardzo ważny moim zdaniem element do nadal niepełnej układanki życia i przygód Johna. Wracamy tu bowiem do lat młodości naszego niestrudzonego i arcy-inteligentnego maga, gdzie dowiadujemy się o kilku wydarzeniach, które miały bezpośredni wpływ na dalsze losy i decyzje podejmowane przez Constantine’a. Taylor pokazuje nam relacje Johna z ojcem, a także wyjaśnia dlaczego są takie, a nie inne. Poza tym jesteśmy świadkami pewnej zgubnej w swych konsekwencjach decyzji, która wpłynęła nie tylko na młodego Johna, ale także jego przyjaciół. I to właśnie owi przyjaciele, co prawda nie wszyscy będący już w obozie Constantine’a, są równie ważnymi bohaterami tej opowieści.
Mimo, że historia wnosi wiele do całego uniwersum, to wydaje mi się jednocześnie lekkim pastiszem przygód Hellblazera. Jest nie do końca… poważna. Zwłaszcza widać to w relacjach jakie łączą głównego bohatera z Gwiazdą Zaranną, ale i bez tego jest to opowieść raczej luźna fabularnie. Runy innych autorów są w moim mniemaniu dużo bardziej skomplikowane, i stawiają jednak na mroczną i cięższą atmosferę. Tutaj momentami się wręcz uśmiechałem, bo niektóre sytuacje, aż nie przystają do tej konkretnej postaci. Oczywiście niezmiennie wyluzowany i pyskaty Constantine, tym razem zmierzyć musi się z własnym poważnym błędem młodości i konsekwencjami jakie z niego wyniknęły. Jeśli dodamy do tego fakt, że jeden z jego najbliższych przyjaciół z dzieciństwa, jest od dwudziestu lat swego rodzaju więźniem, i to tylko i wyłącznie przez lekkomyślność Johna – robi się niezręcznie…
Kiedy więc z nieba zaczynają spadać kolejni nieszczęśnicy, John, razem z detektyw Aishą Bukhari, która zajmuje się tą sprawą, i która jest przyjaciółką Constantine’a z dzieciństwa, rzucają się w wir akcji i próbują ustalić co właściwie się dzieje i kto jest za całe zamieszanie odpowiedzialny. Nie wiem tylko, czy zdają sobie sprawę w jakie bagno się pakują i czy na pewno chcą poznać wszystkie odpowiedzi. Wartka akcja, Szatan, który prosi i pomoc, duchy, demony i magia – jeśli lubicie takie klimaty, zdecydowanie spodoba Wam się najnowszy na naszym rynku komiks z uniwersum Hellblazera. Polecałbym ten tytuł zwłaszcza czytelnikom, którzy nie znają jeszcze tej postaci, a boją się zabierać za kilkusetstronowe cegły. Tutaj, choć w lżejszej formie, mamy tak naprawdę kwintesencję postaci Constantine’a, a także dobrą próbkę tego z czym musi mierzyć się na co dzień. Mimo niewielkiej ilości stron, upchnięto tu całkiem sporo istotnych wątków, ciekawie przedstawiono dzieciństwo i młodość głównego bohatera, które to w dużym stopniu umocniły jego naturalne cechy charakteru. Hardość, nieustępliwość, nieprzeciętna wiedza, inteligencja i specyficzne poczucie humoru – mieszanka wybuchowa na którą nadziały się już hordy potworów, demonów i kilka razy sam Diabeł. To wszystko i dużo więcej znajdziecie we „Wzlocie i upadku”. Fajny przerywnik i ciekawa opowiastka na jeden wieczór.