„Tylko dla dorosłych” – znaczek znajdujący się na dole tylnej części okładki kolejnego tomu komiksowego z Uniwersum Sandmana „Księgach Magii”, jest dla mnie zupełnie niepotrzebny. Ja bym wręcz rekomendował ten tytuł młodszym czytelnikom. Może nie dzieciom, bo niewiele zrozumieją, ale młodzież już jak najbardziej będzie miała frajdę z lektury. Nie ma tu wiele brutalności, nie ma krwawych scen, owszem zdarzają się nieco mocniejsze graficznie epizody, ale myślę, że mieszczą się w ramach tego, co młodzi ludzie powinni oglądać. A umówmy się, w dobie internetu, dostępność wszelkich dziwactw i rzeczy niestosownych jest ogromna i ograniczona jedynie chęciami i wyobraźnią szukającego. Tutaj wydawca odbiera sobie sam pewną część czytelników. A szkoda.

Bohaterem „Ksiąg magii” jest Tim Hunter, londyńczyk mieszkający jedynie z ojcem, ponieważ matka Tima zniknęła kilka lat temu, i o ile jego tata pogodził się z jej odejściem, chłopak nie daje za wygraną i próbuje na wszelkie sposoby uzyskać o niej jakieś informacje. Na pewno pomoże mu w tym fakt, że pewnego dnia jego nowa nauczycielka, Pani Rose, opowiada mu o pewnej przepowiedni, wedle słów której, Tim ma predyspozycje aby zostać najpotężniejszym czarnoksiężnikiem na świecie. W szarym i smutnym życiu szkolnego odludka i klasowej ofermy, taka informacja jest jak dar z niebios. Ale żeby tak się stało, Tim musi nauczyć się magii od podstaw, zaczynając od tajemniczej księgi podarowanej mu przez nauczycielkę. Ale jak to zwykle bywa, nie może być zbyt słodko. O chłopaku i jego zdolnościach wiedzą także siły zła, głównie w postaci Zimnego Płomienia, organizacji która nie cofnie się przed niczym, aby go powstrzymać. Tim jest jednak zmotywowany i powoli zaczyna przemieniać się z gnębionego i zaszczutego chłopaczka, w tryskającego potężnymi mocami młodego czarodzieja. Intryguje mnie również postać Hettie, bezdomnej dobrej znajomej Tima. Mam przeczucie graniczące z pewnością, że odegra ona istotną rolę w życiu chłopca, a to jak siebie przedstawia, to jedynie teatrzyk dla ciekawskich oczu 😉

Poznając tę historię, bardzo szybko doszedłem do dwóch wniosków. Po pierwsze: znajdziemy tu bardzo dużo zbieżności z Harrym Potterem. Główny bohater nie dość, że jest bardzo podobny wizualnie, to też na początku swojej magicznej drogi jest trochę ciamajdowaty i przygaszony przez innych. Towarzyszy mu również jak w przypadku postaci stworzonej przez Rowling, sowa. Co prawda odgrywa inną rolę, ale jednak jest to to samo zwierzę, a wybór mamy całkiem spory. Wątek poszukiwania matki także w jakimś stopniu pokrywa się z przygodami Harry’ego – tęsknota, chęć zobaczenia jej. W szkole pomaga i opiekuje się nim nauczycielka – uśmiech w stronę postaci Hagrida z serii Rowling. I pewnie można by tak wymieniać jeszcze długo. Po drugie: akcja gna szalenie szybko. Na 160 stronach poznajemy naprawdę sporą część całej historii, nie ma czasu na przestoje, nasz bohater uczy się i zdobywa nowe umiejętności w zastraszającym tempie, a oprócz tego nie brakuje akcji i walk. Widać również zmiany w jego charakterze i zachowaniu. Jak tak sobie o tym myślę, to uznaję to chyba za ukłon właśnie w stronę młodszych czytelników, bo jak wszyscy wiemy, młodzież nie lubi dłużyzn, nie ma czasu na całe strony rozmów, dywagacji i przekomarzań między bohaterami. Liczy się akcja! A to komiks zdecydowanie nastawiony na dynamikę i sporą dawkę przeróżnych dziwnych zdarzeń i sytuacji. Czekałem na jakieś mocniejsze nawiązanie do Sandmana, ale nie czuję tu tego onirycznego, sennego klimatu głównej serii stworzonej przez Neila Gaimana. Fajnie, że pojawiło się Śnienie – tutaj musze przyznać, że z ciekawością śledziłem losy Tima i ciekaw byłem jak odbierze ten świat i jak sobie w nim poradzi.

Podsumowując – „Dobór składu” to komiks na jedno posiedzenie, bo wciąga i czyta się go bardzo szybko. Grafiki stworzone przez Toma Fowlera świetne, doskonale dopasowane do klimatu historii. Podobnie jak kolory, uwydatnione zwłaszcza w świecie Śnienia, ale i w naszej rzeczywistości bardzo dobrze dobrane przez Jordana Boyda. Sama historia, której twórczynią jest Kat Howard jest niestety prosta, czerpie z popkultury pełnymi garściami, ale zarówno jej bohaterowie jak i sama akcja są przyjemne i zjadliwie podane.

Ciekaw jestem kolejnych przygód Tima, mam nadzieję, że scenarzystka nieco bardziej pogmatwa jego losy i wprowadzi więcej akcji do Śnienia, ale i bez tego na pewno sięgnę po następne tomy Uniwersum Sandmana, bo to po prostu przyjemnie spędzony czas.