„Posiadłość” tom 1 – Tim Daniel, Michael Moreci
Miałem pewne obawy czy stawianie na aż tak klasyczny horror to dobry pomysł dla wydawnictwa które dopiero raczkuje na naszym rynku. Ograne do bólu motywy śmierci, nawiedzonego domostwa wśród bagien, potworów czających się w ciemności i wszechobecnej tajemnicy. Znając te elementy, każdy z nas w głowie może ułożyć sobie scenariusz jak przebiegała będzie akcja i jakie elementy na bank się w tej historii pojawią. No i się pojawiają, ale mimo wszystkich powyższych wątpliwości, mnie przygoda z pierwszym tomem „Posiadłości” bardzo się spodobała. Nic tu nie jest przesadzone, klimat grozy czuć od pierwszej do ostatniej strony, a sama końcówka wywołuje w czytelniku agresję, bo komiks kończy się w najlepszym i najgorszym momencie jednocześnie. Najlepszym dla wydawcy i autorów, bo każdy czytelnik sięgnie po kolejną część historii, z ciekawości i chęci poznania dalszych losów rodziny Blainów, a najgorszym – bo trzeba czekać! Mimo, że ten fenomenalnie dopracowany wizualnie komiks to zbiór jedynie pierwszych czterech zeszytów oryginalnego „The Plot”, autorstwa Tima Daniela i Michaela Moreci, wydawnictwo zapewne już pracuje nad kontynuacją, to po przerzuceniu ostatniej strony czuje się ogromny niedosyt i smutek że to już koniec…
Mimo, że sama historia jest w gruncie rzeczy oklepana i przewidywalna, to autorom udało się zbudować niesamowity klimat małego miasteczka gdzieś wśród bagien Maine, pełnego tajemnic i otwartej wrogości dla rodu Blainów, którzy Cape Augusta założyli ale jednocześnie są dla niego przekleństwem. Sam ród także nie stronił w swej długiej historii od dziwnych zdarzeń i niewytłumaczonych po dziś dzień historii oraz trupów wręcz wysypujących się z szaf ich rodzinnej siedziby. Coś zdecydowanie złego i potwornego przyczepiło się do tej rodziny i od wielu lat powoduje niekończący się korowód śmierci. Akcja tomu pierwszego dzieje się w 1974 roku, a wątkiem głównym jest śmierć Charlesa Blaine’a i jego żony, a tym samym osierocenia dwójki dzieciaków – Mackenzie i Zacha, nad którymi pieczę przejmuje zakała rodziny, czarna owca, wieczny lekkoduch i unikający obowiązków jak tylko się da – Chase Blaine, brat rodzony Charlesa. Zabiera on dzieci do rodowej siedziby w Cape Augusta aby postarać się odnaleźć w zupełnie nowej dla siebie roli opiekuna i zapewnić młodym jak najlepsze warunki. I praktycznie od pierwszego kroku postawionego na ziemi Blainów zaczynają się kłopoty. Miejscowy szeryf, który doskonale orientuje się w historii rodu oraz zna Chase’a i jego podejście do życia, wyraźnie daje mu znać że nie życzy sobie żadnych kłopotów a najlepiej byłoby jakby chłopak odwrócił się na pięcie i wrócił tam skąd przyszedł. Tymczasem rodzeństwo zaczyna zwiedzać posiadłość i okoliczne włości, i od razu wyczuwa że z tym miejscem jest coś bardzo nie tak. Nie zdają sobie jednak zupełnie sprawy z czym będą musieli się zmierzyć, jakie okropieństwa czają się wokół nich i jak historia poprzednich pokoleń ich rodziny jeszcze wielokrotnie wpłynie na ich losy.
Jest naprawdę ciekawie, mrocznie, ciemno, mgliście i tajemniczo. Niby oczywiste w horrorze, ale ja wsiąkłem w ten klimat i kupuję historię z całym dobrodziejstwem inwentarza. Autorzy powoli odsłaniają nam kolejne wątki i tajemnice, a ja mam wrażenie że każdy mieszkaniec miasteczka, a nawet każdy krzak i drzewo coś ukrywają. Autor grafik Joshua Hixson spisał się doprawdy fenomenalnie, bo jego wizja tej historii powala aurą niesamowitości, sceny „strachu” są dynamiczne i genialnie oddają uczucia bohaterów, a kiedy coś skrada się nocą po pustych korytarzach, zostawiając mokre, błotniste ślady na dywanach i deskach podłóg, dosłownie słychać ciche plaśnięcia dziwnych, wynaturzonych stóp…Chociaż muszę przyznać szczerze, że od strony graficznej „Posiadłość” bardzo kojarzy mi się z „Potworem z bagien”, częściowo też zapewne przez historię i wspólne cechy obu komiksów. Początkowo też nie do końca trafiały do mnie niektóre rysunki, zwłaszcza twarze bohaterów, ponieważ wyglądały na nieco niedorobione, niedokończone. Ale finalnie taka kreska doskonale wpasowuje się w klimat, jest nie do końca wyrazista, nieco zamazana i jakby „rozcieńczona” (if you know what I mean). Zdecydowanie jednak warto dać tym grafikom szansę się wykazać, bo im dalej w historię, tym bardziej wczuwamy się w problemy i strachy bohaterów.
Oprócz wątków czysto horrorowych i potwornych, ważną część pełnią także elementy obyczajowe, zwłaszcza postać Blaine’a i jego stopniowych zmian w sposobie myślenia i podejściu do życia. Z olewającego wszystkich i wszystko mentalnego gówniarza, mężczyzna dość szybko przeistacza się w czułego i opiekuńczego faceta, który zaczyna odkrywać w sobie uczucia i odpowiedzialność. A nie jest w tym osamotniony, bo pomocną dłoń wyciąga ku niemu dawna, młodzieńcza miłość – Reese, która zostaje nauczycielką rodzeństwa i od razu czuje z nimi swoistą więź.
Przeplatające się tu wątki społeczno-obyczajowe z tajemnicami oraz czystą grozą w postaci zarówno duchów jak i przeróżnych monstrów, tworzą bardzo ciekawy i pociągający misz-masz. Komiks czyta się bardzo szybko, w pewnym momencie złapałem się nawet na tym, że specjalnie zwalniam i analizuję bardziej niż zwykle, żeby tylko maksymalnie odwlec w czasie przewrócenie kolejnej strony.
Muszę zdecydowanie pochwalić także „Wydawnictwo Lost in Time” za dobór tytułów, bo zarówno ich debiutancki „Dziki Ląd”, jak i „Posiadłość” wręcz ociekają klimatem i każdy fan grozy czy niesamowitości będzie w pełni usatysfakcjonowany z lektury. Chociaż oba tytuły diametralnie różnią się fabułą, lokacjami i tematami przewodnimi, co też uważam za plus, bo poprzez takie subtelne badanie rynku wydawca zdobywa doświadczenie, ugruntowuje swoją pozycję na rynku i kłania się czytelnikom oraz ich gustom, aby w przyszłości inwestować w tytuły, które będą sprawiały im frajdę. Jeśli dodamy do tego jakość wydawanych albumów, twardą oprawę, doskonały papier i kolory, otrzymujemy pełnowartościowy produkt, który niezwykle przyjemnie się trzyma w dłoni i czyta. Połączenie doskonałe. Z niecierpliwością czekam zarówno na kolejne części „Posiadłości”, jak i na nowe tytuły nad którymi Lost in Time pracuje, bo czuję że każdy z tych tytułów będzie długo wyczekiwany i zajmie w biblioteczce fana komiksowej grozy zaszczytne miejsce.