Po część pierwszą zapraszam tu: http://fanigrozy.pl/2020/08/15/palcojad-1/
Druga część wspólnego projektu Williamsona i Hendersona zaczyna się z solidnym przytupem, bo Finch w końcu pokazuje swoje umiejętności w wydobywaniu informacji od ludzi. I jest to dobry punkt wyjścia do tej kilkuset stronicowej części całej historii, bo nadal bez odpowiedzi pozostaje pytanie: „dlaczego akurat Buckaroo produkuje taką ilość seryjnych?”
„Palcojad 2” jest zdecydowanie mroczniejszy i brutalniejszy w moim odczuciu niż część pierwsza. Od pierwszych stron atmosfera widocznie się zagęszcza. Błąkamy się po nowych lokacjach, tajemniczych tunelach, jaskiniach z przedziwnymi naskalnymi malunkami, natykamy się na ruiny azteckiej świątyni, nurkujemy w jeziorze na którego dnie czeka niemała niespodzianka. To wszystko doskonale buduje klimat i ja osobiście wsiąkłem w tę historię bez reszty. Twórcy prowadzą nas nieoczywistymi ścieżkami, tempo akcji jest bardzo dobre, mamy przybliżonych wiele nowych historii, zarówno mieszkańców miasteczka jak i napomknień o poprzednich seryjnych, którzy się z Buckaroo wywodzili. Klimatu dodaje także nieustanny pojedynek psychologiczny pomiędzy Warrenem a Finchem oraz panią szeryf Crane, która jak wiemy podchodzi do Palcojada inaczej niż wszyscy, i agentką Barker – jej rola w tej części zdecydowanie wzrasta. Strasznie podoba mi się w całej opowieści to, że ciężko rozgryźć kto jest tak naprawdę kim, w sensie dobra i zła. I nie pomaga w tym fakt, że miasteczko cały czas oddziałuje na wszystkich, najbardziej widać to po Barker, miewającej coraz więcej dziwnych bóli głowy i „wizji”, które początkowo wprowadzają czytelnika w błąd, a finalnie robią nam naprawdę konkretne zakończenie tego tomu, zapraszając jednocześnie do natychmiastowego sięgnięcia po część trzecią, bo akcja urywa się w idealnym momencie, żeby krzyknąć: „kurwa, serio?!?” 😀
Zamiast zbliżać się do rozwiązania zagadki Buckaroo i jego mieszkańców, bohaterowie muszą skupić się na nowych zagadnieniach które wyrastają jak grzyby po deszczu (nomen omen), wszystko się plącze, przeplata i komplikuje. Panowie twórcy spisali się na medal, bo jeśli oczekujecie jakichkolwiek odpowiedzi w tym tomie, to niestety ich nie otrzymacie. Dostaniecie za to solidne nowe wątki i kolejną lokację, którą jest Atlanta. Jeśli czytacie tę recenzję, to zakładam, że pierwszy tom macie już za sobą i pewne informacje nie będą już dla was spojlerami. Jak wiadomo z tomu pierwszego, mordercy „aktywują” się dopiero po opuszczeniu Buckaroo. I jakiś czas temu grupka młodych osób przeniosła się z mieściny właśnie do Atlanty. A od jakiegoś czasu po mieście zaczął krążyć potworny zbrodniarz, który morduje i okrutnie okalecza swoje ofiary, upodabniając je do demonów…miejscowa policja z nieco nadgorliwym komendantem wpada na pewien trop, ściśle wiążący się z Buckaroo. Finch i Barker muszą więc porzucić na chwilę śledztwo w miasteczku i udać się do Atlanty, aby spróbować rozwikłać nową zagadkę oraz zbadać wszelkie powiązania pomiędzy demonicznym i krwawym „Diabłem”, a Buckaroo właśnie. A miejscowa policja i tak zrobi wszystko po swojemu…
Oprócz nowych krwawych i brutalnych nitek fabularnych, pojawia nam się też wątek obyczajowy, dotyczący szeryf Crane i Alice, o której wspominałem dość mocno w pierwszej recenzji – ja się domyśliłem o co chodzi dość szybko, właściwie już w pierwszym tomie, bo scenariusz zdecydowanie na to wskazywał. Dość typowa i oklepana rzecz, ale nie bruździ w fabule i zapewne zostanie też bardziej rozwinięta.
To co mi się najbardziej podoba w całym tym mrocznym projekcie, to głębia i złożoność postaci. Wszyscy są naprawdę dobrze wykreowani i prowadzeni. Każdy ma swoją mroczną przeszłość, która coraz mocniej zaczyna wpływać na obecne działania bohaterów. Każdy ma także swoje tajemnice, które tak naprawdę jedynie utrudniają i komplikują możliwość dojścia do prawdy. I w końcu – każdy z nich ma swoje cele. Jedni kierują się faktycznym dobrem ogółu społeczności i chęcią zakończenia wszechobecnej makabry, ale są też tacy, którzy przedkładają przed wszystko własne, prywatne pragnienia, czym zdecydowanie utrudniają i przedłużają śledztwo. Autorzy wprowadzili też dość częste retrospekcje, dzięki którym możemy poznać przeszłość wielu osób i kryjące się w jej odmętach najczęściej smutne, przykre i mroczne historie. Każdy z bohaterów aż kipi emocjami, dzięki czemu my czytelnicy łatwo się z nimi utożsamiamy. A uzyskanie takiego efektu, wbrew pozorom, nie jest takie proste. Niektóre z nich wywołują zdecydowanie ambiwalentne uczucia – w jednej scenie komuś współczujemy, by za chwilę zobaczyć że zupełnie niepotrzebnie, bo to osoba zupełnie tego nie warta. Huśtawka emocjonalna gwarantowana.
Znowu dałem się zaskoczyć końcówką, bo ostatnie kilkadziesiąt stron to ponownie znane nam z tomu pierwszego, materiały bonusowe – okładki, oryginalny scenariusz, galeria postaci i mnóstwo grafik koncepcyjnych. I o ile w tomie pierwszym to było bardzo spoko, to tutaj jednak wolałbym poznać jeszcze ciut historii 😀 Niemniej zabieg fajny, chwalony przez czytelników i przez mnie w sumie też.
Celowo nie pisałem zbyt wiele o fabule, bo wątków jest bardzo dużo, rozciągają się w czasie, angażują całą masę postaci i tak naprawdę ciężko jest opisać co dzieje się w tomie drugim „Palcojada” bez rozwlekania się na 10 stron i spojlerów. Ok, zabieram się za część trzecią bo nie mogę się już doczekać jakichś rozwiązań i odpowiedzi na mnożące się pytania! A was zachęcam do sięgnięcia po ten tytuł, bo zdecydowanie warto zagłębić się w mroczną i duszną historię Palcojada z Buckaroo.