„Bloodborne”, tom 2 – „Pieśń wron”.

Ales Kot & Piotr Kowalski

Chyba nigdy nie byłem pod większym wrażeniem po przeczytaniu komiksu. Fakt, że nie mam ich za sobą zbyt dużo, ale myślę, że i starzy wyjadacze będą zbierać szczękę z podłogi po lekturze. Panowie Kot i Kowalski przeszli samych siebie i po świetnej pierwszej części Bloodborne’a, tom 2 wgniata w fotel, obija twarz, pożera i wydala jednocześnie. A potem daje chwilę na przemyślenia i uśmiech zadowolenia. W przeciwieństwie do pierwszego tomu opowieści o mrocznym Yharnam i jego bestiach czających się w ciemności, tom II skupia się na historii dwójki bohaterów. Przez prawie połowę grubości komiksu, poznajemy historię Eileen Wrony – dziwnej postaci, ni to Tropiciela polującego na bestie, ni to bohaterki, której udało się wyrwać z bezustannego cyklu śmierci i przebudzenia, aby zmienić cel swoich ataków – na tych Tropicieli, którzy sami zaczęli zamieniać się w potwory.

Eileen snuje swą oniryczną opowieść i objaśnia czytelnikom jak stała się tym czym jest, jakie koszmary ją dręczą, co uważa za swoją ogromna porażkę i co nie daje jej normalnie funkcjonować i nieuchronnie prowadzi w ramiona obłędu. Jednocześnie ta sama sytuacja, która męczy ją przez całe życie, była katalizatorem jej przemiany i powstania postaci Wrony. Eileen błąka się po Yharnam szukając przeciwników, a jeśli akurat na takowych nie trafia, zajmuje się pochówkiem spotkanych po drodze martwych Tropicieli. W zupełnie inny sposób niż ten, który praktykowany jest w pogrążonym w wiecznej nocy mieście…

Druga część graficznej opowieści, to historia pewnego mężczyzny, który pragnie poznać tajemnice Yharnam, i rozwikłać tajemnicę koszmarnej plagi, która nawiedziła miasto i jego mieszkańców, nazywanej chorobą spopielonej krwi. Jest to osoba można powiedzieć – światła – opiera się na nauce, poszerza horyzonty i stara się nie patrzeć na nic z jednej perspektywy, pragnie dostrzec cały obraz problemu, z każdej strony. Jest to podróżnik, ogromnie doświadczony ale i naznaczony życiem. Ciężkim życiem wojskowego, dla którego widok śmierci to jednocześnie coś powszedniego, ale nadal szokującego. Jego chłonny umysł przyjął przez kilkadziesiąt lat tak potworną ilość mrocznych i makabrycznych obrazów, że zaczyna go to prześladować i powoli niszczyć psychicznie. Każdej nocy nawiedzają go mroczne wizje, wspomnienia czynów jakich się w życiu dopuścił, a których po latach bardzo żałuje.

Powoli popada w obłęd, rzeczywistość miesza mu się z marami sennymi, zmieniają się miejsca, lokacje i czasy które, strona po stronie, wzbudzają w czytelniku niepokój ale i pewną fascynację. Co może zrodzić zainfekowany umysł zmęczonego człowieka? Absolutnie wszystko. Wyobraźnia zarówno bohatera, jak i czytelnika chłonie coraz to nowe obrazy i zdaje się systematycznie pogrążać w szaleństwie. W końcu mężczyzna w dziwny sposób natyka się w swych wizjach, czy może snach, na Eileen, ich losy się przeplatają, a czytelnik może zacząć snuć domysły i teorie, co łączy tych dwoje…

W krótkich momentach wytchnienia od koszmaru, mężczyzna stara się funkcjonować normalnie, ale mam wrażenie, że zastosowano taki zabieg tylko po to, żeby łatwiej było przenieść się w kolejne potworne i wynaturzone miejsce, pełne śmierci, czystego zła i wspomnień, które niczym ostrze, dźgają bezustannie serce i duszę bohatera.

A to tylko część z tajemnic i historii jakie poznacie na kartach tego komiksu. Jest tu jeszcze jeden ważny wątek, ale o nim nie wspominam celowo, bo mam wrażenie, że stanowi bramę do części trzeciej historii Bloodborne 😉

„Pieśń wron” to niesamowita podróż w odmęty szaleństwa. Jeśli lubicie filmy Lyncha, literaturę Clive’a Barkera czy Lovecrafta – będziecie zachwyceni tak jak ja. Ciężko jest nawet dobrze zarysować historię ukrytą na kartach tej obrazkowej księgi, bo nie ma punktu zaczepienia dla logiki – ktoś inny może odebrać historie w niej ukazane zupełnie inaczej, i nie znaczy to, że któreś z nas się myli.

Mamy tu do czynienia z ogromnym polem do interpretacji obrazów, które atakują nas wściekle z każdej stronicy. Oprócz FENOMENALNEJ warstwy graficznej, przede wszystkim okazywanej poprzez niesamowitą kolorystykę, za którą odpowiada Brad Simpson, historia która powstała w głowie Alesa Kota daje do myślenia, wpływa na wyobraźnię i zaraża niepokojem. Mroczne Yharnam i jego sekrety wydają się wręcz blaknąć przy tym, co wyprawia się w głowach dwójki głównych bohaterów. Jedynym odnośnikiem do „naszej rzeczywistości” jest fakt, że nawet w komiksie, nawet u wymyślonych bohaterów, ich decyzje i rzeczy które zrobili w przeszłości, wpływają na nich i kształtują ich psychikę aż po dziś dzień…

Jeśli zainteresowała was ta historia, macie chrapkę na komiks nietuzinkowy i przepięknie narysowany i wydany przez EGMONT – możecie kupić obie części tu: https://egmont.pl/szukaj?q=bloodborne