Green Class. Pandemia. Tom 1
Grupka uczniów z Kanady jedzie ze swoim nauczycielem biologii na dwutygodniową „Zieloną szkołę” – tu od razu mamy wyjaśnienie, skąd pomysł na tytuł serii. 14-dniowa „lekcja życia” odbywa się na bagnach Luizjany. Kiedy zmęczeni, brudni i podenerwowani wracają na miejsce zbiórki, gdzie czeka autokar mający zawieźć ich na upragnione i wyczekiwane lotnisko, okazuje się, że wiele się zmieniło… wokół nie ma żywej duszy, a wszędzie walają się ulotki o obowiązkowych szczepieniach i kwarantannie…
Ale się EGMONT wstrzelił z tym tytułem, co? 😀 Real time marketing lvl ekspert.
Okazuje się, że świat, który jeszcze kilkanaście dni temu ogarnięty był szałem zakupów, Facebooka i Tindera, zmienił się dość konkretnie. Ludzie zarażeni dziwnym wirusem najpierw stają się apatyczni, przestają rozpoznawać bliskich, po czym zmieniają się w agresywne stwory, przypominające drzewce…
Wszędzie wokół szerzy się anarchia i chaos, a akurat ta część Luizjany, w której znajdują się nasi młodzi bohaterowie, zostaje odcięta od świata potężnym murem, którego dzień i noc pilnują snajperzy i wojsko. Wszyscy, którzy są po złej stronie, są skazani na walkę o przeżycie. Tymczasem wokół pojawia się coraz więcej potworów, a jeden z chłopaków z ekipy, zarażony, ale nie pozostawiony samemu sobie, czuje się coraz gorzej…
Mam wrażenie, że krótki, 72-stronicowy komiks skierowany jest bardziej w stronę młodzieży niż dorosłych, aczkolwiek ja, 37-latek, bawiłem się dobrze. Prosta opowieść, jakich w sumie było wiele, jest dopiero wstępem do właściwej historii, która – mam nadzieję – nie będzie sztampowa i powtarzalna.
Sam scenariusz wydaje się nieco naiwny przez fakt, że młodym bohaterom właściwie wszystko się udaje. Pomijając oczywiście dość niefortunną sytuację ogólną, odnajdują się w niej bardzo szybko, wiedzą jak postępować, są twardzi i nieustępliwi, w trudnych rozmowach i decyzjach są zaskakująco dojrzali i zdają się mieć więcej doświadczenia, niż powinni. To troszkę razi, bo dobrze byłoby jednak, gdyby przynajmniej na początku byli zagubieni, nieracjonalni i sfrustrowani. Tymczasem już po kilku tygodniach od wystąpienia zarazy oni robią sobie wypady na miasto w celu zabijania potworów… To duże uproszczenie.
„Green Class” to efekt współpracy dwóch Francuzów: Jerome Hamon zajął się scenariuszem, natomiast David Tako narysował całą historię i nadał jej barw. Jest to pierwsze tak duże przedsięwzięcie ilustratorskie, w którym bierze udział. I jak na debiut, moim zdaniem wypada świetnie. Rysunki są bardzo realistyczne, chociaż kreska sprawia jednocześnie wrażenie, jakby czerpała odrobinę z mangi i anime. Widać to szczególnie w scenach bijatyk, gdzie charakterystyczne kreski nadają postaciom dodatkowej dynamiki ruchu. Czerń i biel może bardziej odpowiadałyby klimatowi postapo, ale moim zdaniem dodanie soczystych kolorów potęguje klimat i nadaje opowieści głębi. Skoro jesteśmy przy jakości, to muszę, jak zwykle zresztą, napisać kilka słów o samym wydaniu. Mimo że komiks jest stosunkowo krótki, EGMONT postawił na twardą oprawę, która dodatkowo ma fakturę, jak mi się wydaje, nawiązującą do „skóry potworów”. Mamy bardzo dobrej jakości papier i format A3. Wszystko to razem dodaje nam zdecydowanie wrażeń organoleptycznych podczas lektury, bo cały czas opuszki palców wędrują nam pod „pofałdowanej” okładce. Fajny zabieg.
Mimo że temat wydaje się oklepany i przerobiony wzdłuż i wszerz, dajmy tej historii szansę – jeśli autorzy wykażą się wizjonerstwem i solidną wyobraźnią, mamy szansę na fajną serię. Ja na pewno będę czytał dalej, bo jestem ciekaw, w którą stronę to pójdzie i jak dalej potoczą się losy paczki przyjaciół ze szkoły.
Jeśli macie ochotę zapoznać się z tym komiksem, można go dostać ze spoko rabatem, tu: https://egmont.pl/Green-Class.-Pandemia.-Tom-1,24431635,p.html