Robert Ziębiński – „Piosenki na koniec świata”.

Autor spłodził tę dziewiątkę krótkich opowiadań, jak sam mówi – dla relaksu i zabawy. I to widać. Natomiast nie robię z tego żadnego wyrzutu, bo mimo iż czuć, że świetnie się bawił przy pisaniu, to jednak historie są należycie przemyślane, dopracowane i zdecydowanie niesztampowe.

I wbrew zapowiedziom Wydawcy, cytując: „nie wiem czy chcesz, są krwawe, brutalne i chore”, mamy tu dość szeroki wachlarz grozowych podgatunków, a oprócz tego weird, mocną sensację i nawet dramat.

Zdecydowanie najmocniejszym tekstem jest „Kuchnia z gwiazdami”, gdzie tytuł należy potraktować bardzo dosłownie, i nie silić się na kombinowanie astrologiczne. Jest krwawo, bardzo brutalnie, w menu znajdziemy udka, piersi i inne przysmaki, podlany sosem z czystego szaleństwa…

Zbiór zaczyna się bardzo prostym i można powiedzieć, klasycznym opowiadaniem o dzieciaku i potworze z szafy. „Chłopiec”, to bardzo luźny, przyjemny wstęp do poważniejszych tekstów, z których wg mnie najlepszym zdecydowanie jest „Karolina”. Opowiada o samotnej matce trójki dzieci, która zmęczona wychowywaniem pociech, szuka chwili spokoju i resetu w pewnym miejscu, trudno dostępnym dla innych, ale jakże mocno wpływającym zarówno na samą kobietę, jak i na całą resztę bohaterów opowiadania i ich otoczenie…

Do tekstów sensacyjnych, zdecydowanie zaliczyć należy „Jasny, słoneczny dzień”. Mamy tu bardzo poczytnego autora horrorów, któremu King i Ketchum mogą sznurówki wiązać, a który o dziwo, nie radzi sobie zupełnie w innych gatunkach literackich, próbując swoich sił np. w romansach. Wspierany i namawiany przez kochającą żonę i niemniej kochającego wydawcę, wraca do grozy i postanawia napisać i wydać kolejny, ostatni już, mega hit. Opijanie sukcesu w gronie najbliższych przyjaciół w jego domku w lesie, nie idzie jednak do końca po jego myśli…

Drugim tekstem, który ja osobiście lubię za oryginalny pomysł, jest opowiastka paranormalno-detektywistyczna – „Śpij kochanie, śpij”. Kobieta w celi śmierci oczekuje na wyrok za zamordowanie pięciu kochanków. Dziwne? Niemożliwe? Matka skazanej nie chce i nie ma siły niczego tłumaczyć, a jej ciotka, wynajmuje prywatnego detektywa, 50-letniego amanta Jim Beama i młodych dziewczyn, aby dowiódł niewinności Alicji Lipińskiej. Sprawy się komplikują, kiedy okazuje się, że wszystkie rzekome ofiary skazanej, były w pełni zdrowe, kiedy kładły się z nią do łóżka, niestety żaden z seksualnych partnerów nie dożył poranka. W rozwikłaniu ten niezwykłej zagadki, pomóc może pewna niezwykła sytuacja, a właściwie dwie, które wydarzyły się, kiedy Alicja była małą, delikatną i kruchą emocjonalnie dziewczynką, a bardzo szybko zetknęła się ze śmiercią, która potem towarzyszyła jej przez całe życie, i nie odstępowała na krok…

Kolejnym, tym razem bardzo „życiowym” tekstem, jest „Nocna taksówka ze wschodniego”. Jego bohaterem jest Darek, informatyk, którego poznajemy w przełomowym momencie jego życia (pod wieloma względami przełomowym). Właśnie podpisał kontrakt z międzynarodową firmą, sprzedając im jedyny w swoim rodzaju program ujednolicający konwersje plików. Szczęśliwy i pijany chłopak, wraca z Krakowa do Warszawy, ale niestety, jak to w życiu bywa, już podczas jazdy taksówką do domu, aby zrobić niespodziankę swojej żonie Karolinie, przeżywa coś, co odmieni jego życie o sto osiemdziesiąt stopni…a potem będzie już tylko gorzej. Nie ma tu strachów, nie ma latających flaków, nie ma grama grozy właściwie, ale cieszę się, że ten tekst znalazł się w zbiorze, bo fajnie komponuje się i urozmaica „Piosenki”. Nie spodziewałem się takiego opowiadania, ale jestem miło zaskoczony.

No, ale dobra – bo miał być zbiór grozy, wydany przez Phantom Books, które wydaje przecież grozę, a ja tu ględzę o jakichś dramatach i sensacjach.

Jest groza – i to w każdej postaci! Inne opowiadania serwują nam samobójstwa na skalę światową, kwestię zombie, ale pokazaną z niesamowicie ciekawej perspektywy samych żywych trupów. Mamy też damskiego boksera, który kończy swój nędzny żywot, rozszarpany przez jakieś niesamowicie silne i krwiożercze zwierzę (zresztą nie tylko on…), mamy las pełen zmasakrowanych zwłok, z którymi muszą sobie poradzić wiejscy policjanci i jeszcze kilka innych, ciekawych sytuacji 😉

Spodziewałem się krwawej jatki, od pierwszej do ostatniej strony, a dostałem bardzo wyważony i stonowany, choć nierzadko ociekający krwią i częściami ciała, zbiór opowiadań. Widać świetny warsztat Roberta, wyobraźnię i doświadczenie pisarskie. I tu dochodzimy do smutnego dla mnie, momentu – jeśli ktoś pisze tak fajny, równy i solidny pakiet opowiadań „dla zabawy”, zapewne pomiędzy poważniejszymi i większymi projektami literackimi – to ja chyba niczego swojego nigdy nie wydam… 

Jeśli się wahacie czy sięgać po ten zbiór, może jest za mało horrorowy…może tandetny…to nie martwcie się, moim zdaniem się nie zawiedziecie. Mimo, że jestem fanem nieco innego rodzaju grozy, odrzucam flaki i odcinanie piersi, na rzecz czegoś subtelnego, na granicy poznania, niedopowiedzianego, jestem bardzo zadowolony, że „Piosenki” wpadły w moje łapki i mogłem spędzić przy nich kilka naprawdę fajnych chwil.